Nad stolicą zbierają się czarne chmury, nadciągają dwa Marsze Niepodległości, a tu nagle policja polska pochorowała się masowo i poszła na zwolnienie L-4.
Psia grypa czyli cherlawe, nierządne państwo.
Nad stolicą zbierają się czarne chmury, nadciągają dwa Marsze Niepodległości, a tu nagle policja polska pochorowała się masowo i poszła na zwolnienie.
Na Śląsku L-4 dostało już 40% funkcjonariuszy, podobnie jest w innych miastch i województwach.
Cóż to za zaraza położyła pokotem naszych dzielnych stróżów prawa?
Odra przywleczona z Ukrainy, ospa wietrzna czy – jak sugerują internauci – nowa choroba: „psia grypa”?
Obywatele, którzy płacą na utrzymanie policji i za to powinni mieć poczucie bezpieczeństwa, a zatem powinni oczekiwać od władz państwowych jakiejś adekwatnej reakcji.
Już to choćby od Ministra Zdrowia czy Głównego Inspektora Sanitarnego Kraju.
Wobec takiej masowej choroby należałoby natychmiast ogłoszać stan zagrożenia epidemiologicznego i przymusowe szczepienia przeciwko psiej grypie.
Może nie od razu całej populacji, bo też i choroba jak widać atakuje najpierw służby mundurowe, a więc należałoby zaszczepić funkcjonariuszy służby celnej, straży granicznej czy straży pożarnej.
Powstaje oczywiście też pytanie czy tak chorowici ludzie jak policjanci, którzy przynieśli L-4, mogą pełnić służbę?
Ustawa o policji mówi bowiem wyraźnie, że kandydat na policjanta musi mieć „zdolność fizyczną i psychiczną do służby w formacjach uzbrojonych”.
A już jakby się okazało, że cześć tych masowo wydawanych policjantom zwolnień lekarskich, wydali lekarze psychiatrzy to już będzie naprawdę strach się bać!
Oznaczałoby to, że funkcjonariusze mający na co dzień prawo używania broni w swej masie są psychicznie niezrównoważeni, rozchwiani czy podatni na depresję. Taż to natychmiast trzeba takich ze służby usunąć dla bezpieczeństwa obywateli!
Uspokajać nas może fakt, że masowa choroba policjantów zdarzyła się w momencie, kiedy ich związek zawodowy prowadzi negocjacje z rządem na temat podwyżek.
Co prawda szef związku zawodowego policjantów odżegnuje się od posądzenia, że masowe pójście na L-4 jest metodą na zmuszenie rządu do ustępstw i dania policjantom podwyżek, ale jakoś jego zaprzeczenia wydają się tak samo mało wiarygodne - jak to, że połowa policjantów nagle zachorowała.
Znając naszą tzw. społeczną rzeczywistość” osobiście podejrzewam, że te zwolnienia są właśnie sposobem ze strony policjantów na szantażowanie rządu i wymuszenie podwyżek. Założycie się ze mną że tak jest?
Nikt przecież nie uwierzy, że nagle połowa jakiejś grupy zawodowej przeziębiła się.
Ale skoro tak jest, to interweniować powinien nie Główny Inspektor Sanitarny, ale minister Brudziński i prokurator.
Szybko powinno zostać zlecone zbadanie wiarygodności zwolnień - przez choćby rzecznika ZUS, już powinni być przesłuchiwani lekarze, którzy wydali takie masowe zwolnienia, a sami chorowici policjanci zawieszeni w obowiązkach do wyjaśnienia sprawy.
Albo bowiem są tak słabego zdrowia, że nie nadają się do służby, albo wyłudzili lewe zwolnienia i też nie nadają się do służby ze względu na niespełnianie kryterium „nieposzlakowanej opinii”.
W poważnych państwach jak Stany czy Kanada gość, który choćby raz zapłacił mandat za przekroczenie prędkości nie ma szans zostać policjantem.
Tamtejszy suweren (i jego ministrowie) słusznie bowiem uważają, że jaka policja takie i państwo.
Jak policja jest uczciwa i sprawna, to i państwo jest takie samo. Jak policja składa się z chorowitych kombinatorów, to i państwo jest cherlawe. Takie „tekturowe” czy jak to klasyk ujął bardziej przypomina „kamieni kupę”, niż poważną organizację.
Niestety w setną rocznicę odzyskania niepodległości protestujący, za pomocą tychże zwolnień lekarskich, policjanci ukazują nam fatalny stan nie tylko swojej instytucji, ale całego państwa polskiego.
Bo też nawet minister Brudziński, który pokornie prosił policjantów o powrót do służby i starał się nie zauważać szytej grubymi nićmi kombinacji, pokazał, że rząd, który deklaruje walkę z patologiami, ugina się przed związkami zawodowymi.
I że w instytucji, która powinna stać na straży prawa, dominuje grupa kombinatorów, którzy nigdy w niej znaleźć się nie powinni.
Janusz Sanocki - Poseł
Okiem Suwerena
Spostrzeżenia parlamentarzysty